Masz wrażenie, że dzieci wchodzą Ci na głowę? Mówisz do nich, a one nie słuchają. A może tak bardzo skupiasz się na swoich wychowawczych obowiązkach, że zapominasz o sobie? Zapraszam Cię w podróż w głąb rodzicielstwa. Dołącz do warsztatów i zdobądź Moc Pozytywnego Wychowania!

Social Media
zdjęcie kubka na książkach

Jak uczyć dzieci, by wiedziały, co mają robić

Moja młodsza córka miała wielką frajdę spacerując po klęcznikach w bocznej nawie kościoła. Pogoda na dworze była jesienna, choć sucha, jednak co by nie mówić, po klęcznikach w butach się nie chodzi. Właśnie „NIE chodzi”. Na co dzień dzieci – zwłaszcza te młodsze – poznają otoczenie na swój własny sposób, najczęściej zupełnie niezgodny z rzeczywistym przeznaczeniem przedmiotów. Na usta odruchowo cisną się zakazy. A zakazany owoc najlepiej smakuje – tak jak picie herbaty z łyżeczką w szklance czy zlizywanie nutelli z noża 😉

Sprawdzoną techniką uczenia dzieci tego, co mają robić, jest używanie właściwych słów. Zamiast powiedzieć Minii „Nie chodź po klęcznikach”, przykucnęłam przy niej i powiedziałam „Klęczniki służą do klęczenia lub można na nich usiąść”. I tak część mszy Minia spędziła siedząc przed ołtarzem. Tak samo można powiedzieć, że „łyżeczka służy do mieszania herbaty” czy że „nóż jest do smarowania”.

Ta z pozoru niewielka różnica sprawia, że mówiąc dziecku, co może robić, uczymy go adekwatnego zachowania. Innym przykładem, z którym przyjdzie zmierzyć się chyba każdemu rodzicowi jest przechodzenie przez ulicę. Zamiast zakazywać – „nie wbiegaj na ulicę”, „nie wchodź na jezdnię”, spróbujmy uczyć dzieci, co mogą lub co powinny zrobić – „zanim przejdziesz przez ulicę spójrz w lewo, potem w prawo, znów w lewo”, „przez ulicę przechodzimy spokojnie”, „przed wejściem na pasy trzeba upewnić się, że nie jedzie samochód”.

Komunikując dziecku, co ma robić, formułujmy myśli precyzyjnie. Kiedy poprosiłam Małą, aby posprzątała w swoim pokoju, to pościeliła łóżko, wrzuciła ubrania do kosza na brudne pranie.zdjęcie kubka na książkach Na biurku nadal jednak piętrzyły się stosy zeszytów i kredek, na parapecie była rozrzucona wystawka  bibelotów, a na komodzie można było pisać palcami. Hm, mogłam spodziewać się takiego efektu 🙂 Mała posprzątała pokój według swoich najlepszych chęci, a ja nie przedstawiłam swoich oczekiwań. Jeśli zatem chcę uzyskać zamierzony wynik, siadam u córki w pokoju i po kolei ustalamy, gdzie mają swoje miejsce kredki leżące na biurku, gdzie powinny stanąć książki wyciągnięte spod łóżka, co zrobić z bibelotami i tak dalej. Teraz prosząc córkę o uprzątnięcie pokoju, mówię wprost, że chciałabym, żeby na przykład uprzątnęła wszystkie rzeczy z biurka, które mają swoje miejsce gdzie indziej albo żeby sprawdziła, czy na podłodze leżą jakieś przedmioty, które powinny być w innym miejscu (np. stosy ubrań, gier, zabawek).

Poświęcenie czasu na uczenie dzieci, co mają robić pozwala im stać się samodzielnymi. Zyskują one konkretne umiejętności, który mogą wykorzystywać na co dzień. Łatwiej będzie uzyskać nam porozumienie z dzieckiem, jeśli określimy swoje oczekiwania. Im młodsze dziecko, tym większej pomocy będzie potrzebować z naszej strony. Dla starszego dziecka wystarczające będzie podanie konkretnych czynności do zrobienia lub zapytanie się go, co rozumie przez naszą prośbę. Nawet jeśli czasami wzbudzi to jego irytację, bo te rzeczy będą dla dziecka oczywiste, dobrze jest potwierdzić, że rozumiemy je tak samo.

Technika „Ucz dzieci, co mają robić” w mojej rodzinie przynosi rezultaty. Zachęcam Was do jej stosowania, zwłaszcza że można uczyć dzieci niezależnie od wieku 🙂

7 komentarzy
  • Marta Gie
    Posted at 12:18h, 10 stycznia Odpowiedz

    Moja koleżanka, kiedy wyszłam za mąż powiedziała mi tak: ” pamiętaj kiedy sprzątacie to razem” Długo tego nie uważałam za dobrą radę, ale przekonałam się ze to jak z dzieckiem. Najpierw robminy wszystko razem – druga osoba (mąż czy dziecko) uczy sie jak sprzątać i właśnie tego gdzie co ma swje miejsce , a potem samo idzie…

    • Darina z Pozytywne Wychowanie
      Posted at 12:34h, 10 stycznia Odpowiedz

      To jest świetna rada 🙂 Wczoraj akurat czytałam z moją 8-latką Piaskowego Wilka. W jednej historii Karusia chciała pomóc tacie w zmywaniu, gdy ten powiedział, że wtedy byłby jeszcze większy bałagan. A to wcale nie tak. Znacznie lepiej jest zmywać razem i angażować dzieci we wspólne czynności, jak napisałaś, a któregoś dnia będą wykonywać je same 🙂

  • Ewa Sobania
    Posted at 11:11h, 10 grudnia Odpowiedz

    podoba mi się ten sposób komunikacji, zamiast ciągle zakazywać 🙂

  • Dyrdymala
    Posted at 10:54h, 10 grudnia Odpowiedz

    Co prawda własnych się jeszcze nie dorobiłam, ale rzeczywiście bardzo często widzę, że zakazy „nie stój na tym” czy „nie wychodź tam” nie dają rezultatów, bo w końcu zakazane smakuje najlepiej, nie ? 🙂 Ciekawy wpis.

  • Książko Miłości Moja
    Posted at 10:40h, 10 grudnia Odpowiedz

    Zgadzam się z każdym Twoim słowem. Kiedy mówię do moich dzieci zdania zaczynające się od NIE, zazwyczaj efekt jest zupełnie odwrotny od zamierzonego. Jednak kiedy dokładnie wyjaśnię, krótko i na temat, dziewczyny wypełniają moje polecenia gaz szemrania.

Post A Comment