
21 Sty Z cyklu „Żarty się sąsiada trzymają”
Poniedziałkowy zimowy poranek. Chodniki toną w śniegu. Skoro wstałyśmy tak wcześnie, żeby zdążyć na przedteatralne śniadanie o 7:15, to grzechem byłoby nie skorzystać z przejażdżki sankami. Zatem przeszczęśliwa Mała odwieziona, ciągnę za sobą puste sanki do domu, aż nagle słyszę rozbawiony męski głos:
– Dziecko Pani zgubiła!
Taak, śmieszne, ale przez ułamek sekundy ciśnienie mi podskoczyło
Komentarze