Masz wrażenie, że dzieci wchodzą Ci na głowę? Mówisz do nich, a one nie słuchają. A może tak bardzo skupiasz się na swoich wychowawczych obowiązkach, że zapominasz o sobie? Zapraszam Cię w podróż w głąb rodzicielstwa. Dołącz do warsztatów i zdobądź Moc Pozytywnego Wychowania!

Social Media

Rodzicielstwo bliskości i pozytywna dyscyplina – czy to można połączyć

Jestem mamą. Jak większość rodziców, pragnę wychować moje dzieci na szczęśliwych dorosłych – pełnych poczucia wartości, rozsądnych, z poczuciem humoru, empatycznych, umiejących zadbać o siebie (nie tylko w sensie materialnym, zwłaszcza w sensie emocjonalnym).

 


 

To nie jest wpis akademicki wyjaśniający teoretyczne aspekty różnych idei wychowawczych. To jest wpis osobisty o tym, jak rodzicielstwo bliskości i pozytywna dyscyplina wspierają wychowanie dzieci we wzajemnym szacunku i z bezwarunkową miłością.

W początkach macierzyństwa skupiałam się mocno na technicznym aspekcie opieki – jakie pieluszki wybrać, łóżko drewniane czy turystyczne, butelkę aventu czy inną, smoczek czy bez smoczka, bodziaki czy pajacyki, wózek czy chusta. W aspekcie relacji z dzieckiem działałam bardzo intuicyjnie. Oczywiście sięgnęłam po literaturę, jednak nie zawsze były to trafione pozycje, dlatego nie będę ich przywoływać w tym miejscu. Dzisiaj – niemal 12 lat później – jestem mądrzejsza o własne doświadczenia, historie rodziców spotykanych na warsztatach, znajomość (ciągle pogłębianą) kilku nurtów wychowawczych i mnóstwo refleksji.

Czym jest dla mnie rodzicielstwo bliskości?

Bez teoretyzowania – to najbardziej intuicyjne i czułe podejście do dziecka, z którym się spotkałam.. To nie jest o rozpieszczaniu dziecka, lecz o dostrzeganiu go, jego wyjątkowości, podmiotowości, pełnej palety emocji, akceptacji. Bycie blisko nie oznacza, że rodzic nie odstępuje dziecka na krok i za wszelką cenę podtyka pod nos, czego dziecko pragnie. Bliskość jest najbardziej naturalnym aspektem relacji, która opiera się na zaufaniu do drugiego człowieka. Jednocześnie jest o zaufaniu do samego siebie w roli rodzica. Zauważanie i akceptowanie różnych stanów emocjonalnych, bycie dostępnym dla dziecka, wspieranie go i uczciwe wyjaśnianie otaczającego świata to tylko niektóre z elementów pomagających tworzyć bezpieczną więź. W rodzicielstwie bliskości jest miejsce na pokazywanie granic – każdy z nas je mam i ważne jest, by potrafić komunikować je w sposób nie godzący w drugiego człowieka. Dla mnie to styl życia, który czuję, że mam w trzewiach.

 

Czym jest dla mnie pozytywna dyscyplina?

To jest szafa pełna sposobów na… rodzica. Gdy po raz pierwszy spotkałam się z tym podejściem, nazwałam głośno moje wartości i zaczęłam zastanawiać się nad kompetencjami życiowymi, w jakie chcę wyposażyć dziecko. Bardzo odkrywcze jest dla mnie cały czas to, jak ważne jest zrozumienie powodów zachowania dziecka – tego, co się za nim kryje i jaką wiadomość dziecko chce przekazać dorosłemu. Dzięki temu zyskuję refleksję nad tym, czy moja reakcja jest wspierająca czy wręcz przeciwnie. Pozytywna dyscyplina to nie tylko świadomość (choć to najważniejsze), ale też konkretne słowa, komunikaty, gesty. Gdy czytałam w różnych poradnikach o tym, jak mówić do dziecka, jak słuchać dziecko, wydawało mi się to proste, a jednak w praktyce nadal chodziłam utartymi ścieżkami. Wiedziałam już, że nie chcę być ani zbyt pobłażliwa (a byłam kiedyś rodzicem „helikopterowym”), ani rygorystyczna (zdarzało mi się przemieniać z dr Jekyll’a w Mr Hyde’a) – nie wiedziałam, jak zareagować inaczej. W pozytywnej dyscyplinie znalazłam praktyczne podpowiedzi, na co zwracać uwagę przy formułowaniu komunikatów, by były pełne szacunku dla każdej ze stron, wspierające i by miały w sobie przekaz miłości.

 

Jak łączę te dwa podejścia?

To nie będzie odpowiedź prosta jak recepta na ból głowy, której niektórzy mogliby oczekiwać. Dlatego pytanie nie brzmi „co łączy, a co różni rodzicielstwo bliskości i pozytywną dyscyplinę?”. Pytanie brzmi „jak łączę te dwa podejścia?”. W mojej praktyce one przenikają się i uzupełniają. Na tyle, na ile je poznałam wiem, że tak jak rodzicielstwo bliskości nie ma nic wspólnego z bezstresowym wychowaniem, tak w pozytywnej dyscyplinie nie ma miejsca na tresowanie. Nie jestem bezkrytyczna ani ortodoksyjna – sięgam do takich rozwiązań, za którymi stoi przekonanie o istocie bezpiecznej więzi, znaczenia, podmiotowości i szacunku dla różnorodności.
To, co mnie wspiera to akceptacja tego, że jestem wystarczająco dobrym rodzicem. Czasami krzyczę, płaczę i robię rzeczy, z których nie jestem dumna. Daję sobie prawo do popełniania błędów i tym samym zyskuję refleksję, że w danym momencie postąpiłam najlepiej jak umiałam. Dzięki tej refleksji mogę pomyśleć o tym, jak inaczej reagować w podobnych sytuacjach i każdego dnia stawać się coraz lepszym rodzicem dla moich dzieci. Ciągle wystarczająco dobrym.

Zakończę cytatem Jesper’a Juul’a z książki „Twoje kompetentne dziecko”, który teraz mi się przypomniał i właściwie oddaje połączenie dwóch podejść, którymi kieruję się na co dzień.

„Zachowanie dzieci – bez względu na to, czy wyraża się w nim wola współdziałania, czy nie – jest równie ważne dla zdrowia i rozwoju rodziców, jak zachowanie rodziców dla zdrowia i rozwoju dziecka. Interakcja pomiędzy dorosłymi i dziećmi to proces wzajemnego uczenia się. Im bardziej szanujemy godność drugiego człowieka, tym więcej każdy z nas zyskuje.”

Komentarze

Post A Comment