Masz wrażenie, że dzieci wchodzą Ci na głowę? Mówisz do nich, a one nie słuchają. A może tak bardzo skupiasz się na swoich wychowawczych obowiązkach, że zapominasz o sobie? Zapraszam Cię w podróż w głąb rodzicielstwa. Dołącz do warsztatów i zdobądź Moc Pozytywnego Wychowania!

Social Media

Po prostu bądź, czyli o poszukiwaniu siebie i tym, jak ważny jest czas uważny

Hej, Polubieńcy i Obserwatorzy ? Dawno mnie tu nie było, a chcę wrócić do cyklicznego pisania artykułów
na bloga. Można powiedzieć, że po prawie półtorarocznej przerwie wróciłam do żywych. Ponieważ blog
ma to do siebie, że jest czasem osobisty, podzielę się z Wami moją krótką historią czasu. Będzie trochę „pamiętnikowo”.

Pewien ubiegłoroczny poranek uświadomił mi, jak ważnym zasobem jest czas. Zasobem nie tylko mierzalnym, który możemy obserwować patrząc na tykające wskazówki zegara i przekładając kartki w kalendarzu. Czas jest przestrzenią, której można nadać bardzo jakościowy charakter. To, co robimy, z jaką uwagą i zaangażowaniem, z kimś czy z sobą samym – to wszystko ma znaczenie. Niby większość dorosłych o tym wie, a jednak często w pędzie codziennego dnia zapominamy o tym albo gubimy się, biorąc na siebie zbyt wiele.

Obraz nile z Pixabay

Moja krótka historia „niedoczasu”

Wyobraź sobie, że budzisz się o 4:30 nad ranem, żeby przygotować się do pracy. Ledwo podnosisz się z łóżka, w ślad za Tobą podąża Twój mały cień – dziecko. Gdy tylko zmieniłaś tryb życia, okazało się, że Twój kilkulatek dotychczas zachwycony swoim osobistym pokojem, zaczął wędrować co noc pod Twoją kołderkę i spać snem czujnym. Byle szelest, przewrócenie się z boku na bok czy choćby ziewnięcie otwierają jego oczy na oścież. Twoja obecność jest tak wyraźna, że każda minuta, w której dziecko może czuć Twoją bliskość, jest na wagę złota. Chwilę po 5-tej wychodzisz z domu, a Twoje dziecko siedząc na parapecie macha do Ciebie na do widzenia, nie wiedząc, czy wrócisz nim zaśnie. A Ty – idziesz z sercem w kawałkach na pociąg. W pracy jak zawsze dajesz z siebie conajmniej 100%. Wracasz do domu ok. 19-stej i uświadamiasz sobie, że najważniejsze miesiące życia Twoich dzieci uciekają szybko jak pendolino.

W domu czekają typowe zadania – pranie, prasowanie, zakupy, przygotowanie posiłków, sprzątanie, opłaty do zrobienia. Gdzieś zaczyna brakować miejsca na zabawę z dziećmi, podpowiadanie przy odrabianiu lekcji, spacer do parku. W tym biegu na szali jest ten Wasz wspólny czas z jednej strony, z drugiej dorosłe obowiązki i powinności wynikające z troski o zapewnienie bytu rodzinie. Zaczynają pojawiać się pytania, czy wystarczy odwagi, by zrezygnować z wymiernych korzyści zawodowych, ze stanowiska, finansów, współpracy z kilkoma fantastycznymi ludźmi, czy podjąć nową pracę, na innych nie tak intratnych zasadach, jednak świetnie wpisującą się w zdrową relację work-life. Dylemat, przed którym staje nie jeden rodzic.

Do niedawna to był także mój dylemat, z którym zmierzyłam się w akcie odwagi. Od grudnia nie pędzę już na pociąg bladym świtem, lecz pracuję w rodzinnym mieście i czasu dla dzieci jakby więcej. Jednak nie jest łatwo zmienić nagle swoje nawyki i wyjść od zadaniowości do relacyjności. Nawet gdy obiektywnie zyskałam więcej czasu, to nie od razu potrafiłam odsunać na bok przyzwyczajenia. By jednak ten czas odzyskany miał swój wartościowy wymiar, chcę podchodzić do niego z dużą uważnością. Tylko wtedy jestem w stanie tworzyć głęboką, autentyczną więź z dziećmi, gdy jestem z nimi całą sobą, gdy poświęcam im uwagę, skupiam się na tym, co do mnie mówią, odpowiadam tak, jak myślę, tańczę na macie, śpiewam (o zgrozo! 😉 ) i bawię się lalkami, lepię placki z ciastoliny czy jestem pacjentką ze złamanym palcem.

Bądź naprawdę. Bądź uważnie. Bądź sobą. Po prostu bądź.

Obraz silviarita z Pixabay

Bez zatrzymania się choć na chwilę, rozejrzenia dookoła i przewartościowania życiowych priorytetów, nie uda się odnaleźć siebie. Trzeba uzmysłowić sobie, że nie zawsze trzeba być Zosią-Samosią, perfekcjonistką do granic nieprzyzwoitości. Trzeba być otwartym na to, co przynosi nam wszechświat, gdy spotykamy odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie. Kończąc już moją krótką historię „niedoczasu”, chcę podziekować kilku życzliwym osobom, z którymi było mi raźniej w mojej „drodze do domu”:

– Asi Delbar – za coachingi zen i naukę wsłuchiwania się w siebie (zarządzaniestresem.pl),

– Oli Peterman-Szlaga – za „Dary niedoskonałości” podczas Poduchowych Spotkań Rozwojowych (https://communitas.com.pl/ ),

– Agnieszce Sowińskiej-Wróbel – za tekst o śliwkach ( http://agnieszkawrobel.pl/2017/01/13/wypusc-sliwke-z-reki/ ),

– Klaudii, którą spotkałam po latach we właściwym miejscu i czasie ?.

To jest tak, że spotkania z niektórymi osobami, niektóre teksty przeczytane w książce czy w Internecie, czy przypadkowo zostawiony laptop w pociągu pomagają przetrzeć oczy i dostrzec to, co jest w życiu naprawdę ważne. Dzisiaj kończę cytatem z mojego ulubionego kalendarza inspiracji:

Czyń to, co ci podpowiada serce. (Diana Spencer)

I po prostu bądź. Prawdziwie.

Komentarze

Post A Comment