
14 Lis Dlaczego nie jestem idealną mamą, czyli moja droga do pozytywnej dyscypliny
Kiedy ponad 8 lat temu zostałam mamą, chciałam podejść do wychowania Małej w sposób planowy i odpowiedzialny. Chciałam wiedzieć, co dokładnie powinnam robić, kiedy Mała płacze, krzyczy, marudzi, śpi za długo, nie chce spać, je cały czas, nie chce jeść, zrobi kupkę, nie zrobi kupki. Chciałam znać niezawodną instrukcję obsługi dziecka. Pochłaniałam wtedy książki z nurtu wychowania, które można by nazwać „grzecznościowym”. Szukałam tego, co byłoby zgodne z moją wizją, jak najlepiej opiekować się niemowlakiem. Część zasad przyjmowałam, część odrzucałam. Przyznam się, że w okresie pierwszego roku macierzyństwa wspierałam się książką Tracy Hogg „Zaklinaczka dzieci”. Jestem daleka od „tresowania” dzieci, jednocześnie lubię funkcjonować w pewnych przewidywalnych ramach. Choć w tamtym momencie życia „Zaklinaczka…” fascynowała mnie (tak, nie boję się do tego przyznać), to w rzeczywistości pomogła mi w jednym – w ułożeniu naszych własnych rytuałów. Na szczęście częściej wsłuchiwałam się w potrzeby Małej niż w ogólnie rozumiane pojęcie „dobrego wychowania”. Dlatego nie demonizuję Tracy Hogg i uważam, że z zachowaniem rozsądku część propagowanych przez nią technik może się u niektórych sprawdzić.
Dobrodziejstwo granic
Kolejne lata przyniosły mi nowe spojrzenie na macierzyństwo. Spędzałam wtedy z córką bardzo dużo czasu – właściwie każdy czas, gdy nie byłam w pracy czy na szkoleniu. Robiłyśmy razem mnóstwo prac plastycznych, podróżowałyśmy razem, oglądałyśmy wystawy, odwiedzałyśmy zamki i muzea, jeździłyśmy rowerem, chodziłyśmy do kina. Mogłabym tak długo wymieniać. Gdy patrzę na ten okres z dzisiejszej perspektywy, to mogę powiedzieć o sobie, że zatraciłam część swoich granic, że funkcjonowałyśmy niczym jeden organizm, że tak bardzo chciałam uchylić Małej nieba, że zapomniałam o świecie dookoła. Aż nadszedł moment, kiedy zaczęłam te granice odbudowywać. W domu pojawiły się zasady, które zaczęłyśmy przestrzegać. Okazało się, że w przewidywalnej rzeczywistości funkcjonujemy łatwiej.
Odkrycie Pozytywnej Dyscypliny
W ostatnie wakacje przeczytałam książkę Jane Nelsen pt. „Pozytywna dyscyplina”. Uświadomiłam sobie, że to jest książka, która opisuje metodę wychowawczą, jaką intuicyjnie stosuję w swoim rodzicielstwie. Niedoskonale, jednak od lat staram się wdrażać w nasze życie dialog z dzieckiem i traktować je z poszanowaniem godności. Choć chodziłam krętymi ścieżkami, odkryłam, że metoda pozytywnej dyscypliny jest mi najbliższa i zaczęłam świadomie wprowadzać jej kolejne techniki w codzienne życie.
Wbrew pozorom „dyscyplina” w nazwie tej metody nie odwołuje się do kar, nagród ani posłuszeństwa. Poprzedzenie jej słowem „pozytywna” ukierunkowuje działania na relację z dzieckiem, porządkuje system wartości i zasady zachowania się względem dziecka i względem dorosłego, uczy dzieci i dorosłych samokontroli.
Fundamenty
Fundamenty pozytywnej dyscypliny tworzy pięć kryteriów:
- cechuje ją uprzejmość i stanowczość jednocześnie, czyli jest pełna szacunku i zachęcająca,
- pomaga dzieciom poczuć więź w rodzinie, poczuć przynależność i znaczenie,
- jest skuteczna długofalowo, uczy dziecko podejmowania decyzji o sobie, biorąc pod uwagę to, co dziecko czuje i myśli,
- uczy wartości takich jak szacunek, troska o innych, rozwiązywanie problemów, dotrzymywanie słowa, wkład, współpraca, a więc kształtuje charakter,
- zachęca dzieci do używania ich osobistej mocy, rozwijając ich osobiste cechy.
(za Jane Nelsen „Pozytywna dyscyplina”, wyd. CoJaNaTo, Warszawa 2015)
To, co jeszcze zachwyciło mnie w pozytywnej dyscyplinie, to prawo do niedoskonałości. Prawo do popełnia błędów przeze mnie jako rodzica, do dostrzegania ich, przepraszania za nie i do poprawy. Jednym zdaniem pozytywna dyscyplina daje rodzicowi świadomość i prawo do nauki. To jest też jeden z powodów, dla których powstał blog, aby dzielić się z innymi dobrodziejstwem metody pozytywnej dyscypliny.
Szkolne inspiracje
Posted at 20:05h, 30 grudniaNie jest łatwo stosować tę metodę, jeśli się dorastało w domu, gdzie dominowała kara i nagroda. Warto jednak zmieniać modele wychowania, byleby nie popadać w skrajności.
Darina z Pozytywne Wychowanie
Posted at 15:45h, 31 grudniaWarto szukać dobrych rozwiązań 🙂
Szymon - e-polonista.pl
Posted at 11:42h, 30 grudniaCoś dla mnie 😉
MatczyneFanaberie
Posted at 20:07h, 23 listopadaI znów jest coś co nas łączy 🙂
Dari Joanna Makiewicz-Asiedu
Posted at 08:41h, 24 listopadaCieszę się 🙂 zawsze nam ze sobą było po drodze 🙂